Po małej przerwie, w ramach cyklu opisującego klasyczny okres w Lego Star Wars przedstawiam trzecią część opisu serii, w której skupię się na zestawach z przełomu wieku. Kolejność ponownie wg numeracji zestawów.
Opisywana pozycja przedstawia pierwsze podejście do ślizgacza pustynnego, znanego z szóstej części sagi, a związanego ze sceną, gdy Jabba próbuje uśmiercić naszych bohaterów w trzewiach Sarlacca na pustyni Tatooine. Ten pojazd pojawiał się jeszcze kilkukrotnie, czy to jako odrębne zestawy, czy jako dodatek np. do barki Jabby, np. 6210. Przyznać jednak na wstępie trzeba, iż to najskromniejsza wersja ze wszystkich, które wypuściło Lego.

Zestaw oferuje nam barkę, w kolorach wydaje się słusznych patrząc na filmową wersję, a także dwóch głównych bohaterów. Jest tu niestety tylko Luke i Han. No przecież nie byli oni sami na tej barce na samym początku! No ale to początki SW od Lego więc powiedzmy, że ok. Barka nie posiada zbyt wielu funkcji poza wysuwaną deską oraz możliwością zmiany kąta nachylenia bocznych prowadnic. To czego w zestawie zabrakło, to choćby jednego wroga, z którym mogliby walczyć.


Warto wspomnieć jeszcze o figurkach. Są to klasyczne wersje głównych bohaterów z początków serii od Lego. Nic na plus i nic na minus. Sam zestaw to oczywiście obowiązkowa pozycja dla kolekcjonera klasyki Gwiezdnych Wojen od Lego, ale ocena nie może być wysoka. 6/10 to moje maksimum.
Kolejnym zestawem jest pierwsze podejście do kapsuły ratunkowej, którą dwa słynne droidy uciekły w poszukiwaniu Obi-Wana na Tatooine. Prosta, żeby nie powiedzieć prostacka konstrukcja oferowała pustą kabinę, do której środka od tak poprostu można było włożyć figurki i trochę zewnętrznych elementów w postaci silników. Chyba prościej się już nie dało.


Zestaw poza kapsułą daje nam oczywiście dwa droidy. Są to pierwsze wydania C3PO i R2D2. Ten pierwszy, jeszcze w mlecznym złotym odcieniu, z nadrukami jedynie na torsie. R2 natomiast z pierwszą wersją kopułki, jak i głównej części. Figurki ok, ale bez szału. Plusem zestawu są natomiast dwa białe panele z nadrukiem, tworzące poszycie kapsuły. Zestaw oczywiście obowiązkowy dla kolekcjonera. Zresztą, w przypadku chęci porównania wszystkich kapsuł, które wydało Lego, nie można go nie nabyć. Ocena nie będzie wysoka. To maksymalnie 5/10 punktów. I to tylko za nadruki i dwa figi.
Trzecim z zestawów jest sppeder, który w zasadzie widzieliśmy tylko i wyłącznie na planecie Naboo w I epizodzie Gwiezdnych Wojen. Dość charakterystyczna konstrukcja, która doczekała się tylko dwóch wersji od Lego. Opisywanej tutaj oraz 75091.

Pojazd jest mocno charakterystyczny. Nie dosyć iż zielony, co już wyróżnia go pośród pozostałych speederów z sagi, to posiada rozpoznawalną sylwetkę z silnikami po bokach oraz sporym działkiem na górującym nad dość płaską konstrukcją. Model posiada ciekawą konstrukcję z możliwością schowania wyposażenia oraz ruchomym działkiem. Całość dopełnia kilka elementów z nadrukiem oraz niezła figurka „sił zbrojnych” Naboo w brązowo – tanowym stroju.



Konstrukcja jest stosunkowo lekka, niska i rzeczywiście pasuje na speedera. W zasadzie widzę tylko jeden mankament zestawu. Jest to zastosowanie w nim tylko jednej figurki. Nie koniecznie musiałby by być tutaj drugi członek sił zbrojnych, ochrony, czy jak je tam zwać, ale choćby jeden przeciwnik w postaci droida. Mimo to zestaw lubię, jest charakterystyczny i dość rzadki mimo wszystko. Moja ocena będzie wysoka, co wynika z samej konstrukcji oraz klimatu I części sagi. 8/10 to moja ocena.
Czwarta pozycja w tym zestawieniu to pierwsze wydanie jednej z ulubionych i doskonale znanych maszyn kroczących. Mowa oczywiście o AT-ST. Pierwsze wydanie znacząco różni się od obecnie znanych. Jakiś czas temu zestawiłem je wszystkie ze sobą, o czym mogliście poczytać tutaj. Klockowy pierwowzór jest oczywiście prostą wersją maszyny i tylko z grubsza oddaje oryginał.

Patrząc na grafikę pudełka oraz Chewbaccę jako kierowcę odrazu nasuwa się jedno skojarzenie. Endor. I słusznie. Zestaw ten spokojnie współgrał z takimi pozycjami jak 7128, czy 7139, których akcja także rozgrywała się na lesistym księżycu.Sama konstrukcja, a w zasadzie jej podstawowa funkcja, czyli ruchomość nóg zdecydowanie odbiega od obecnych wersji. Tutaj działają one na zasadzie dwóch liftarmów, które zapewniają naprzemiennych ruch goleni. Do wykończenia modelu poza oczywistymi odcieniami szarego użyto brązowego i piaskowego, co także odbiega z lekka od klasyki. abina mszyny jest wąska i mieści tylko jedną postać. Posiada podnoszone wieko oraz otwierany tył, tak by móc spokojnie schować do środka figurkę. Model posiada także kilka elementów z nadrukiem w tym dedykowany ekran wewnątrz, na którym celujemy do innego AT-ST.



Uzupełnieniem zestawu jest oczywiście pierwsza wersja jednego z głównych bohaterów sagi, czyli Chewbacca. Figurka z nielicznymi nadrukami, dość prosta, ale tak ta seria zaczynała. Pomijając pewną niezgrabność maszyny z uwagi na takie, a nie inne ruchomości goleni, nie można zbyt wiele zarzucić temu AT-ST. Pasuje do swojego okresu no i oczywiście był obowiązkową pozycją. Ocena 7/10 będzie chyba uczciwa w tym miejscu.
Kolejny już raz mamy do czynienia z kultową, choć nie tak powszechną maszyną rebelii, tj. z niewielkim myśliwcem A-Wing. Lego wypuściło aż sześć modeli w skali minifigów, wliczając te, które wchodziły w skład większych zestawów oraz oczywiście UCSa, co świadczy o istotności maszyny. Natomiast pierwszy A-Wing..cóż. Trzymał linię i kolorystykę.

Zestaw zawiera model główny wraz z pilotem oraz technika rebelii, jako obsługę naziemną. Model oddaje kształtem oryginał, zarówno jeśli idzie o linię, czy główne elementy. Ale nie oszukujmy się, pięknością to on nie jest. Jest stosunkowo kanciaty i ma kuriozalnie grube stateczniki pionowe. Podobnie działka są gigantyczne i przerysowane. Posiada natomiast schowek na kontener oraz kilka elementów z nadrukiem. Sam pilot, jak i mechanik z obsługi wyglądają nieźle, a mechanik dodatkowo posiada piękny wąs, które to nosili niektórzy rebelianci. ;)


Zastanawiającym jest, dlaczego niektóre pojazdy z pierwszej fali Star Wars od Lego mogły być bardzo udane, z piękną linią, a niektóre były..no właśnie takie nijakie. Zestaw ten nie zasługuje na wysoką ocenę, a tylko figurki i nadruki pozwalają na marne 3/10 punktów. Póki co, to zdecydowanie najsłabszy zestaw z całego zestawienia.
Jak poprzednik był dość słabą konstrukcją, tak szósta pozycja w tym opisie, czyli Slave I zdecydowanie lepiej oddaje oryginał i klimat Boby Fetta, tak dziś przecież popularny. Slave I z tego zestawu był pierwszym z całej serii „Niewolników”, które wydało Lego w ramach różnych okoliczności. Przyznam, iż mój egzemplarz, który tutaj opisuję cały czas stoi na półce wraz z innymi maszynami tego typu.

Oj, mimo, iż to już dwudziestodwuletnia konstrukcja, to nadal sprawia dobre wrażenie. Model jest dość solidnej budowy mimo zaledwie lekko ponad 160 elementom. Zastosowane w nim połączenie kolorystyczne miało oddać oryginał ze scen na Bespin, gdzie transportują Hana Solo w carbonicie do właśnie tytułowego Slave I. Scenę tą oddaje także opakowanie zestawu, jak i instrukcja. Model posiada kilka funkcji. Po pierwsze namiastkę rampy załadunkowej, gdzie można włożyć Hana Solo w pojemniku i po zamknięciu, nie wypadnie stamtąd. Do tego otwieraną kabinę dla Boby Fetta, ruchome skrzydła, dostosowujące się do kąta nachylenia maszyny, czy ruchome działka. Spód maszyny okraszono dyszami silników w odpowiednim kolorze. Wiadomo, iż wielkość modelu jest umowna i nie oddaje skali minifigów, no ale w końcu to nie UCS. Konstrukcja jest ciekawa jak na swój wiek i z pewnością nadaje się na półkę.



W zestawie otrzymujemy jedną figurkę oraz klocek z nadrukiem Hana Solo w carbonicie, więc..sam nie wiem..chyba jednak tyko jedną, choć BrickLink definiuje Hana jako figurkę ;). Natomiast ta właściwa to pierwszy Boba Fett, który w tym wydaniu wystąpił tylko w trzech zestawach. Figurka, choć posiada nienadrukowaną główkę wygląda bardzo dobrze. Trąca z lekka prostotą, ale posiada nadruk oddający pancerz, czy świetny hełm. Moim zdaniem do doskonałe dopełnienie Slave I.


Jaki jest więc 7144? Dla mnie to świetny zestaw. Konstrukcja z wieloma funkcjami, niezłym oddaniem kolorystyki, umiejscowiona we właściwym miejscu sagi i do tego Bobba. No i ten Han ;) Dla mnie to 9/10 punktów. Pozycja oczywiście obowiązkowa!
Kolejnym zestawem jest pierwszy przedstawiciel innej znanej maszyny, tym razem z frakcji Imperium, tj. oczywiście Tie Fighter. Zestaw w dość zastanawiającej kolorystyce czarno – niebieskiej, co zapewne wynikało z takich, a nie innych odcieni zidentyfikowanych w pierwszych wersjach oryginalnych części sagi. Model myśliwca uzupełniono o ciekawe stanowisko startowe.

Pierwszy Tie co do ogółu oddaje oczywiście oryginał. Posiada charakterystyczne skrzydła, choć w jego przypadku należy przyznać, iż ich obrys jest z lekka odbiegający i różnych od dzisiejszych wersji myśliwca. Centralnie znajduje się oczywiście otwierana kabina pilota, a całość uzupełnia kilka elementów z nadrukiem. W ogóle tym miejscu należy zaznaczyć, iż w większości zestawów Star Wars z pierwszej serii otrzymujemy charakterystyczne nadruki, co jest oczywiście elementem na duży plus. Tie ma dosyć prostą konstrukcję, ale nie da się nie zauważyć, iż projektant starał się zarówno podkreślić linie na skrzydłach, jak i wygładzenie linii kabiny. I mimo kształtu skrzydeł sam myśliwiec daje radę.


W zestawie otrzymujemy także dwie figurki oraz wspomniane stanowisko startowe. Co do figurek, to jest to oczywiście Tie pilot oraz jeden szturmowiec z pięknym blasterem ;). Oczywiście w tamtych latach nie było odlewów blasterów, więc często w zestawach spotkać można głośniki robiące za blaster. Często uzupełniano je groszkiem w kolorze trans neon orange. Figurki fajne, ze szczegółami na torsach. Jedne z lepszych w tamtym okresie. Samo stanowisko, choć to prosta konstrukcja, to nie dosyć, że daje takie poczucie jakieś części wewnętrznej większego statku, doku, gdzie znajdowały się Tie, to służy za podstawkę do prezentacji modelu. Nieźle.


7146 Tie Fighter to udany zestaw. Nie przeszkadza nawet zbytnio ten kształt skrzydeł, jakby zbyt przyciętych na krawędziach natarcia. Wzbogacony o podstawkę i dodatkową figurkę, przy niezłym wykonaniu obu obecnych w zestawie, podnosi jego odbiór i ocenę. Moim zdaniem Tie to solidne 8/10 punktów.
7180 B-wing at Rebel Control Center
Ósmy zestaw w tej części to kolejna nietuzinkowa pozycja. Nie dosyć, iż dostajemy jeden z ciekawszych konstrukcyjnie statków, to do tego namiastkę bazy rebelii w postaci kawała centrum kontrolnego. Ten zestaw świetnie oddaje klimat Gwiezdnych Wojen!

Głównym elementem zestawu jest oczywiście doskonale znany B-wing. Ten ciężki gwiezdny myśliwiec to potężna maszyna o rozkładanych skrzydłach, zmiennym kącie ustawienia maszyny podczas lotu, co nie wpływa na samego pilota z racji ruchomej kabiny. Bardzo fajne rozwiązanie. Oczywiście model ten jest stosunkowo prosty i niezbyt duży patrząc na późniejsze wersje. Nie mniej jednak posiada to co niezbędne. Wszystkie działka, rozkładane skrzydła, ruchomą kabinę, gondolę z silnikami, a wszystko okraszono kilkoma elementami z nadrukiem. Model mimo niewielkich rozmiarów wygląda bardzo dobrze!


Ale ten zestaw to nie tylko pierwszy B-wing. To także kawałek centrum dowodzenia z ciekawymi rozwiązaniami. Poza samym centrum, mamy także wózek techniczny do utrzymania w gotowości statków kosmicznych rebelii. Samo centrum możemy przestawiać w różnych pozycjach, co widać na zdjęciach. Są otwierane drzwi oraz stanowisko dowodzenia ze świetnym panelem trans clear z nadrukiem Gwiazdy Śmierci :D . Co do zasobów figurkowych, to poza pilotem myśliwca otrzymujemy ponownie technika, znanego z poprzednich zestawów oraz droida R5-D4.


Zestaw dzięki tym dodatkom daje mnóstwo frajdy z zabawy. W połączeniu z dodatkami do innych zestawów, z ówczesnego okresu, jak np. wózek z X-Winga 7140, możemy stworzyć namiastkę wnętrz bazy rebelii. Dla mnie te dodatki są tak samo istotne jak i pierwszy model B-winga. I to właśnie one podnoszą ocenę zestawu. Moim zdaniem to pozycja z oceną 9/10 punktów! Świetny i mocno bawialny zestaw.
Dziewiątym zestawem w tym wpisie jest pierwszy z serii małych setów prezentujących wybraną scenkę z sagi. W tym przypadku mamy do czynienia z rozmową Palpatina z Vaderem w trzeciej części oryginalnych filmów, tj. „Powrót Jedi”.


Zestaw przedstawia scenę z wnętrza Gwiazdy Śmierci, co podkreśla okno za Palpatinem. Do tego otrzymujemy jego tron oraz dwie główne figurki. Jest tu wspomniany Palpatine i jest to jego pierwsza wersja, która wystąpiła w trzech zestawach z tego okresu. Poza imperatorem otrzymujemy oczywiście Vadera. Dla niego także jest to pierwsza wersja, która pojawiła się w pięciu zestawach. Obie figurki są bardzo dobre jak na rok wydania. Zarówno Vader, jak i Palpatine mają zadrukowane torsy oraz niezłe główki. Jest to tak jakby jedna część większej scenki, gdyż skoro to pojedynek to wiadomo, iż potrzebny jest jeszcze Luke, a o tym traktuje już kolejna pozycja.
Zestaw choć prosty, to doskonale oddaje mroczny klimat Imperium i wnętrz Gwiazdy Śmierci. Ocena to mocne 8/10.
Zestaw ten, jest jakby uzupełnieniem poprzedniego, o czym świadczy nawet sama jego nazwa. Finalny pojedynek, przy czym scena z tego zestawu przedstawia prowadzenie Luka przez oficera i stormtroopera, po tym, jak się specjalnie poddał na księżycu Endor. Kolejny fajny mały zestaw.


Jakże to proste, by nie powiedzieć prostackie. Nie licząc figurek, to jest to łącznie tylko czternaście elementów! Ale robi robotę. Luka prowadzi oficer, który niesie jego miecz (oczywiście świetliste ostrze jest w zestawie, tak by móc prowadzić pojedynek), a za nim maszeruje znany już stormtrooper z blasterem z głośnika. Przemieszczają się jakimś łącznikiem, by dostarczyć więźnia do Vadera.

Skoro było o konstrukcji, to teraz słów kilka o figurkach. Te w tym małym zestawie otrzymujemy trzy. Luke, oficer imperialny i stormtrooper. Luke w czarnym stroju, z dobrym szczegółem w postaci czarnej ręki – rękawica na uszkodzonej mechanicznej dłoni. Do tego ponownie już fajny trooper i oficer imperialny z niezłym nadrukiem na torsie. Rozwala mnie natomiast jego główka. Serio, nie było innych? Skoro już od początku serii postaciom dajemy twarzyczki z różnymi wyrazami, a w roku 2002 był już spory wybór, to dlaczego tu jest klasyczna główka? Nie pasuje. I jest to największy minus tego zestawu. Ale nawet mimo to to ponownie pozycja z oceną 8/10 punktów.
Kolejnym zestawem przeskakujemy do pierwszej części sagi, czyli do „Mrocznego Widma” gdzie możemy oglądać obronę Qui-Gon Jinna przed droidami w orbitalnej bazie Federacji Handlu nad Naboo. Jest to jeden z dwóch niewielkich zestawów traktujących sceny pojedynku z droidami. Drugim jest 7203, gdzie Obi-Wan walczy z droidekami. Niestety nie posiadam tej pozycji.


Ten niewielki zestaw przedstawia kawałek wnętrza statku, a dokładnie drzwi oraz obronę Jedi przed droidami. Z funkcji bawialnych mamy możliwość podniesienia drzwi i w zasadzie to tyle. No jeszcze oczywiście powalenia droidów mieczem świetlnym Qui-Gona. Ponownie mimo niewielkiego zestawu otrzymujemy trzy figurki. Dwie z nich to droidy, ale nie takie zwykłe B-1, tylko wyższa szarża patrząc na ich dedykowane kolory. Oczywiście wyposażono je w ówczesne blastery. Nasz Jedi w tym wydaniu pojawiał się już w innych zestawach z początków serii. Posiada dedykowaną główkę i włosy, zadrukowany tors i pelerynę. Figurkowo całkiem nieźle jak na tak mały zestaw.
Ale czy to wystarcza do wyższej oceny? Ponownie by scena była pełna potrzeba drugiego setu, wspomnianego 7203, lecz mimo tej konieczności jakby zakupu dwóch, ocena nie będzie niska. 7/10 to moim zdaniem ocena na miarę tego zestawu. Nie to że czegoś mu brakuje. Poprostu więcej z niego nie wyciągniemy.
Ostatnia pozycja w tej części zestawienia to jedyny zestaw serii Technic, traktujący o Gwiezdnych Wojnach, który posiadam. Ale nie jest to byle jaka postać. To słynny łowca nagród Jango Fett, będący pierwowzorem i bazą genetyczną do stworzenia całej armii klonów, które znamy z sagi.

Postać jak widać jest z lekka umowna, nie posiada wygładzeń „normalnymi” klockami, a całość konstrukcji oparto tylko o elementy technicowe. Jango posiada ruchome dłonie, do których można np. włożyć blaster, znajdujący się u jego boku. Ruchome są także całe ręce oraz głowa i przyczepiony do hełmu celownik, który można opuścić na poziom wzroku.
Co ciekawe Jango posiada jedną bardzo fajną funkcję bawialną. Na plecach znajduje się duża wyrzutnia, w której znajduje się największy odpalany pocisk od Lego, tj. 32133ac01. Imituje on oczywiście pocisk, który znajdował się na plecach większości zbroi Mandalorian i w tym przypadku Jango oraz później Bobby Fetta. Pocisk odpalamy tak jak w filmie, czyli pochylamy Jago do przodu, a mechanizm dźwigniowy powoduje zwolnienie naciągu w wyrzutni. Fajna i bawialna funkcja.


Model jest dosyć spory, gdyż jego wysokość to ok trzydziestu pięciu centymetrów. Zestaw składa się z ponad czterysta dwadzieścia elementów utrzymanych w kolorystyce szarej, srebrnej, czarnej, niebieskiej, fioletowej i brązowej. W zasadzie całkiem nieźle oddaje pierwowzór pod tym względem. Zestaw był jednym z dziesięciu zestawów technicowych, które przedstawiały postacie i droidy z Gwiezdnych Wojen. Jest to ciekawe uzupełnienie klasycznych zestawów Lego i pokazuje, iż zastosowanie tylko i wyłącznie elementów technic pozwala na odwzorowanie postaci. Moja ocena to 6/10 punktów.
W kolejnej, czwartej już części dalsze kilkanaście zestawów z klasycznego okresu Lego Star Wars.
A na koniec filmowy skrót całości. https://youtu.be/pd0FrXPdSYk