Wreszcie… można by napisać. Gwiezdne Wojny w wykonaniu Lego debiutują na mojej stronie. Nie jest to temat, który jest mi obcy. Zawsze, od dziecka uwielbiałem Gwiezdne Wojny. W poprzednim systemie, czasem pokazywano pojedyńcze części oryginalnej sagi. I od tamtej fascynacji za dzieciaka nic się nie zmieniło.
No ale co z klockami? A no właśnie. Lata kolekcjonowania Lego, tak w zasadzie do ok. 2016 roku nie obejmowały pozyskiwania zestawów gwiezdnej serii. Owszem, jako zbieracz polybagów kupowałem także te z serii Star Wars. Trafiał się jakiś klasyk z 1999 roku z serii, czy przypadkiem kilka sztuk mini konstrukcji z lat 2003 – 04. Z biegiem czasu, o czym już kiedyś pisałem, ze zbieractwa klasyki szala zaczęła się przechylać w kierunku nowych zestawów. Naturalnym więc (a szczególnie w związku z uwielbieniem dla filmów) stało się poszukiwanie zestawów z serii Star Wars. Do tego stopnia, iż obecnie posiadam ich łącznie 314 sztuk, nie licząc foliowych wersji z gazetek.
Lecz w pierwszym wpisie chciałem właśnie przedstawić wam te małe mini building sets od których wszystko się u mnie zaczęło. Poniżej krótki przegląd wszystkich dwunastu zestawów oraz dwóch dodatkowych.

DWANAŚCIE (SZESNAŚCIE )MAŁYCH KONSTRUKCJI
Jak widać przekrój totalny, w oparciu o oryginalne części, jak i część prequeli. W dwunastu zestawach otrzymujemy łącznie szesnaście konstrukcji oraz dwie dodatkowe, o czym później. Idąc po kolei od najstarszych zestawów TLG w roku 2003 oferowało osiem zestawów, a w 2004 cztery. Wychodziły one w formie blisterów z pleksi z wkładką imitująca pudełko oraz instrukcją, jak i woreczkiem z klockami. Choć patrząc na ich wielkość i ilość elementów, to większość z nich w normalnym trybie mogłaby pojawić się spokojnie jako polybag, co miało miejsce w przypadku jednej z konstrukcji o czym poniżej.
4484 X-Wing Fighter & TIE Advanced
Zestaw, którego cześć w postaci X-Winga, właśnie poza wersją z blister packa pojawiła się jako oddzielny polybag o numerze 6963. Prezentowany tutaj przedstawia klasyczny pościg nad Gwiazdą Śmierci, gdzie X-Wing ścigany jest przez zaawansowaną wersję Tie, należącą do Vadera. Oba statki z zachowaną właściwą kolorystyką, choć trochę można mieć wątpliwości co do zastosowania koloru sand blue w przypadku Tie, co jednak nie zmienia ogólnego odbioru modelu. Konstrukcje są proste, co by nie rzec prostackie i nie zawierają skomplikowanych stylów budowy. Jednak w całej swojej bryle przypominają oczywiście oryginały. Warto zauważyć dedykowane elementy z nadrukiem na skrzydłach X-winga. Czy mogłyby być jeszcze bardziej szczegółowe? Myślę, że przy dostępności ówczesnej tzw. drobnicy wyciągnięto z ich projektów i tak sporo. Konstrukcje z oceną 6/10.


4485 Sebulba’s Podracer & Anakin’s Podracer
Kolejnym zestawem jest para dobrze znanych ścigaczy z pierwszej części całej sagi, tj. „Mroczne Widmo”. W zestawie dostajemy dwie namiastki pojazdów, którymi ścigali się młody Anakin z Sebullbą. Konstrukcje w zasadzie tylko umownie nawiązują do oryginałów. Z racji skali nie zastosowano elementów łączących kabiny z silnikami, a wszystko oparto poprostu o przezroczyste bary 1×8. Zachowano kolorystykę zbliżoną do oryginałów, a nawet udało się zaznaczyć obecność pilotów poprzez kropki 1×1. Nie zastosowano tu żadnych części z nadrukiem. To zdecydowanie najsłabsza z propozycji Lego w całej serii. Ocena 2/10 będzie uczciwa.

Następny zestaw przenosi nas do jakże znamiennego pojedynku na planecie Hoth, z drugiej części oryginalnej trylogii. Zestaw oferuje nam dwie małe konstrukcje. I słowo małe ma szczególne odniesienie do snowspeedera. Przyznam, że to w zasadzie mikro namiastka oryginału. Podobną, choć jednak słabszą konstrukcję otrzymaliśmy w jednym z pierwszych zestawów z magazynów Lego. Na plus zastosowanie elementu z nadrukiem oraz właściwej kolorystyki. Drugą konstrukcją jest mała wersja AT-ST. I przyznam, że to zestaw, który spokojnie mógłby być polybagiem. Zresztą, trochę późniejsza jego wersja w 2011 roku jako polybag 30054, a trochę później, bo w 2012 otrzymaliśmy bardzo podobny twór, w ramach zestawów z planetami, tj. 9679, który zresztą wykorzystywał ten sam element z nadrukiem z kabiny. Przyznam także, że te AT-ST bije na głowę pokrakę z tegorocznego polybaga, tj. 30495. Ale to oczywiście moja opinia. ;) Ocenę zestawu podnosi AT i daję mu 7/10 punktów.


4487 Jedi Starfighter & Slave I
Następny w kolejce jest kolejny podwójny zestaw w postaci myśliwca Jedi oraz słynnego Slave I Jango Fetta. Modele dosłownie w skali mikro. Mimo to można w nich spokojnie rozpoznać oryginały. Kolorystyka zgodna z tą filmową. Wartość pojazdów wzbogacają oczywiście elementy z nadrukiem dedykowane do tych konstrukcji. Występują one w obu statkach. Minusem niezbyt dokładne zachowanie skali, gdyż Slave I był potężniejszy niż myśliwiec Jedi. I w zasadzie to największy mankament tego zestawu. Taki ot średniak bez porywów. Choć rozpoznawalny. Moja ocena to 5/10 punktów.


W dalszej kolejności pojawia się jeden z większych statków kosmicznych w całej serii i chyba najbardziej znany (a przynajmniej w świętej trójcy głównych pojazdów SW) pojazd. Sokół Millennium. Model utrzymano oczywiście w odcieniach szarości, głównie light gray z dodatkami. Zestaw posiada trzy elementy z nadrukiem, w tym duży dish jako kopułę główną Sokoła z licznymi szczegółami na nadruku. Sylwetka statku nie budzi większych zastrzeżeń, choć mnie osobiście przeszkadzają te działka na górze. Powinny być oczywiście poczwórne. Te dwie antenki nie robią dobrej roboty. Ale to w zasadzie jedyny mankament. No i przydałby się jeszcze jeden element z nadrukiem, który zastąpić powinien tego okrągłego bricka imitującego kabinę. Aż się o to prosi. Mimo to uważam Sokoła za bardzo fajną konstrukcję i myślę, że 8/10 to odpowiednia ocena.


Przyszedł czas na inną znaną i doskonale rozpoznawalną maszynę, czyli tak ostatnio popularne za sprawą UCS 75313 AT-AT. Jednak ten model no..powiedzmy daleko mu do współczesnych. Ale nie ma to tamto. Bryła oczywiście przypomina oryginał. Zarówno korpus, jak i nogi, czy kabina, czyli głowa tego „wielkiego psa” ;). I mimo np. zbyt nisko osadzonej kabiny głównej pojazd kroczący trzyma proporcje. Kolorystyka to głównie light i dark gray, czyli klasyka wywodząca się jeszcze z lat 80-tych. Maszyna posiada niewielką ilość szczegółów i żadnego elementu z nadrukiem. Cóż. Ni to na plus ni na minus patrząc przekrojowo. Jednak zauważyć należy elementy bawialne w postaci ruchomej głowy i nóg. Moja ocena to 6/10 punktów. To wykonanie AT-AT jakoś mnie nie porwało.


I doszliśmy do jednej z gwiazdek całego zestawienia. Gunship klonów, który po raz pierwszy pojawił się w „Ataku Klonów”. Maszyna jak żywo wzorowana na Mi-24. Uroku nie można jej odmówić. Służyła zarówno do transportu drużyn klonów, jak i bezpośredniego wsparcia ogniowego dzięki stanowiskom z blasterami dużej mocy, jak i rakietom. W tym modelu nie znajdziemy wszystkiego, ale jego piękna linia została oczywiście zachowana. Podobnie jak tak charakterystyczna dla tego okresu kolorystyka bordowego z białym, przy zastosowaniu limonkowych wstawek. ;) Sama konstrukcja bardzo dobrze oddaje oryginał. Jest zarówno kabina pilotów, w układzie tandem, kabina desantu, spore skrzydła, czy linia kadłuba. Są także kopuły z blasterami, gdzie znajdowali się strzelcy i..i to najsłabszy element. Chyba byłoby lepiej gdyby były one poprostu w kolorze trans. Do innych elementów nie mam zastrzeżeń. Model świetny, doskonale rozpoznawalny (no może nie tak jak współczesna wersja UCS 75309), ale z pewnością nadający się na półkę. Moja ocena to 9/10 punktów.




Ostatnim z pierwszej serii jest pojazd Federacji Handlu, znany od pierwszej części sagi, tj. od „Mrocznego Widma”. Pojazd, a w zasadzie transporter zabierał ponad setkę droidów i był potężnie opancerzony i uzbrojony. Charakterystycznie poruszał się tuż nad powierzchnią, a w momencie wyładunku wysuwały się z niego prowadnice z droidami. Zestaw dobrze odzwierciedla oryginał zarówno pod względem kolorystyki, jak i kształtu. Zastosowano dwa odcienie brązu, jak i szarego. W konstrukcji dobrze oddano w szczególności przód pojazdu, choć i do innych elementów także nie mam zastrzeż. Przyznam, że to dosyć niedoceniony zestaw, a niepotrzebnie. To charakterystyczny i dobrze znany fanom serii pojazd. Moja ocena to 6/10 punktów.


Pierwszym zestawem z krótszej, drugiej serii pochodzącej z 2004 roku, jest gwiezdny niszczyciel. Doskonale znany statek kosmiczny Imperium. Podstawa wizerunku złej części galaktyki, jeśli można tak to nazwać, a zarazem bardzo dobra i uniwersalna konstrukcja. Towarzyszył fanom serii od pierwszej oryginalnej do ostatniej części sagi. Ale wracając do klocków muszę stwierdzić, że to druga konstrukcja nadająca się do postawienia na półkę. Mały model doskonale oddający pierwowzór. Zestaw już w nowej kolorystyce light bluish gray i dark bluish gray. Model zachował w bardzo dobry sposób linię oryginału, z zachowaniem nadbudówki, a nawet imitacją stanowisk ogniowych. Tył, to trzy dobrze znane ogromne silniki. Zestaw prezentuje się bardzo dobrze z każdej strony. W zasadzie nie mam do niego uwag. Moim zdaniem jak na tę skalę to idealna konstrukcja. Nie może być inaczej. 10/10.



Następnym wg numeracji zestawem z drugiej serii jest statek o nazwie infiltrator Sithów. Doskonale znany z „Mrocznego Widma”, którym przemieszczał się jeden z większych złoczyńców, czyli Darth Maul. Model..cóż. w zasadzie przypomina oryginał. Posiada odpowiednio skośne stateczniki rozkładane podczas lotu, kopułę imitującą kabinę oraz..podwozie, które psuje moim zdaniem cały odbiór konstrukcji. Co do kolorystyki, to powiedzmy, iż oddaje oryginał. Zastosowano dwa elementy z nadrukiem, czyli kopułę oraz element klasycznej skrzynki imitujący wejście do pojazdu. Wracając do tego nieszczęsnego podwozia przedniego. Już chyba lepiej byłoby go przeprojektować niż opierać się na tych właśnie elementach w takim układzie. Jednak bazując na pozostałych szczegółach ocena musi być sprawiedliwa i dzięki plusom zestaw moim zdaniem otrzymuje 5/10 punktów.



Przedostatni zestaw z mini konstrukcji przedstawia kolejny znany statek kosmiczny w postaci promu, który często pojawiał się pod postacią różnych modeli w całej sadze Gwiezdnych Wojen. Ten konkretny przedstawia prom z części „Powrót Jedi”. Model oczywiście w białej kolorystyce z domieszką szarego. Zachowano w nim w zgodności całą bryłę, czyli zarówno kadłub, pochyloną kabinę z elementem z nadrukiem, duży pionowy statecznik oraz ruchome skrzydła. Jest tu sporo detali, jak silniki, oświetlenie, uzbrojenie. Szczerze, to nie ma się do czego przyczepić. To porządny zestaw i ponownie z gatunku tych, nadających się na półkę z zestawami Lego ;). Moja ocena to mocne 8/10 punktów.


Ostatnim z zestawów w ramach całej serii jest maszyna krocząca klonów AT-TE. Sam pojazd był bardzo fajną konstrukcją, z wieloma funkcjami i możliwościami, włącznie z możliwością służenia jako uzbrojony dom na nogach w rysunkowych Wojnach Klonów, co TLG przedstawiło w ciekawym zestawie 75157. Model, który oferowało Lego w ramach opisywanej serii to jego wersja mini, choć trzeba przyznać, że bardzo dobra. Maszyna mimo swojej skali zawiera wszystkie niezbędne szczegóły, włącznie z charakterystycznym kolorem kabiny. W konstrukcji znajdziemy sporo szczegółów, jak uzbrojenie, czy liczne detale naniesione na cztery zadrukowane, dedykowane elementy. Wygląda to bardzo dobrze. Jedynie nogi, z uwagi na brak okrągłych zakończeń u podstawy trochę obniżają odbiór całości. Moja ocena tej przyjemnej dla oka konstrukcji to 8/10 punktów.


DODATKOWE MODELE
Pierwsza seria zestawów, tj. te pochodzące z 2003 roku, o czym już wspomniałem zawierała dodatkowe elementy, które pozwalały na stworzenie dwóch modeli. I tak z Sokoła Millennium, AT-AT, Gunshipa oraz MTT składaliśmy Y-Winga. Natomiast z pozostałych czterech podwójnych zestawów TIE Bombera. Ostatnie strony poszczególnych instrukcji zawierały zarówno rycinę wskazującą, co z czym łączyć by otrzymać dodatkowy model, jaką część modelu zawiera konkretny zestaw, jak i instrukcje składania poszczególnych elementów danego zestawu.

Y-Wing oraz TIE Bomber.
Y-Wing składa się w zasadzie z czterech modułów. Dwa to silniki do tego kabina i część środkowa. Model w mojej ocenie bardzo dobrze odwzorowuje oryginał, na tyle, na ile było to możliwe w tej skali. Zachowano kolorystykę, jak i proporcje. Przyznam, że dla mnie to jedna z najlepszych konstrukcji w ramach całej serii rozszerzonej właśnie o te dodatki.
TIE Bomber, to także bardzo udany model. Poza klasycznymi skrzydłami z panelami, zawiera dwie środkowe „tuby”, które stanowią piękne elementy z nadrukiem – modyfikowane okrągłe bricki w kolorze sand blue, znane chociażby ze wszystkich klasycznych droidów. Co najwyżej można było zmniejszyć przestrzeń pomiędzy kapsułami modelu poprzez zastosowanie węższej technicowej zaślepki – busha. Nie zmienia to jednak odbioru obu konstrukcji, które jak dla mnie są świetne mimo ich projektu sprzed lat i braku dostępności dzisiejszych drobnych elementów! Moja sumaryczna ocena obu modeli to 8/10 punktów.


Wszystkie wyżej wymienione posiadam oczywiście z instrukcjami, co dla kolekcjonera ma pierwszorzędne znaczenie, oczywiście po samym zestawie, jego stanie i kompletności ;)

PODSUMOWANIE
Dużym plusem serii było zarówno dość dobre odwzorowanie oryginałów, jak i zastosowane rozwiązania. Największym jednak plusem jak dla mnie było pewne przywiązanie kupującego do serii, której zebranie w całości, oczywiście w przypadku wydań z 2003 roku, gwarantowało zarówno elementy, jak i instrukcję do budowy dwóch dodatkowych, bardzo dobrych modeli. Na plus także wiele dedykowanych elementów z nadrukiem oraz „przekrojowość” całej serii. Czy w dzisiejszej dobie miałaby rację bytu podobna seria? Myślę, że nie, mimo plusów, jakie wskazałem. Obecnie na rynku posiadamy szeroką gamę polybagów, także z serii Star Wars oraz liczne, często bardzo dobre, konstrukcje, które pojawiają się wraz z miesięcznikiem Lego Star Wars, wydawnictwa Blue Ocean. Nie widzę więc miejsca na kolejne mini building sets od Lego Star Wars. Przyznam jednak, że posiadanie tych małych staroci jest dla mnie w stu procentach wystarczające i satysfakcjonujące.

Pingback: Lego Star Wars classic 1999 – 2005 cz.I | Lego's soul