Tak tak. Mamy Halloween. Jako, że wszędzie dookoła atakują nas wszech obecne dyńki wyrzeźbione lepiej lub gorzej, a dzieciaki nasze przebierają się i malują „straszniaste” obrazki to i mnie zmuszono (a może i sam chciałem), by ku ich uciesze zrobić uśmiechniętego pumpkina i oświetlić weń od wewnątrz :)
Ale że człowiek zawsze łączy przyjemne z pożytecznym to i tym razem nie mogło zabraknąć elementu klockowego, który spokojnie można przywiązać do jakiejś opowieści właściwej na dzisiejsze „święto”. A że nie posiadam zbyt wielu seryjnych minifigów (gdzie czasem można znaleźć perełki właściwe dla dzisiejszego dnia) to mój dyniak został wzmocniony moją najlepsza i najulubieńszą figurką z cienkich zbiorów.
Hazmat Guy, bo o nim mowa, to postać która spokojnie może uświetnić niejeden film właściwy dla strasznego wieczoru. Czy to zombiaki, czy krwiożercze potwory z kosmosu, naukowcy w słusznych pomarańczowych dyniowatych strojach z wyrytym na klacie symbolem „radioactive”, zawsze są gotowi by walczyć z hordami potworów…lub przed nimi uciekać :D
Tak oto udało mi się i zadowolić dziatwę i samemu uśmiechnąć się patrząc na mojego ulubionego „seryjnego” minifiga walczącego ze strachem przed wielką dyńką ;)
A Wam udało się połączyć jakieś dzisiejsze symbole z klockami?
Ps. Wybaczcie wykonanie, ale to moja pierwsza dynia przystosowana do świecenia w ciemnościach ;)
Dynia wyszła bardzo fajnie. Zastanawiam się jednak, jakby całość wyglądała, gdyby wycięta twarz przypominała główkę tradycyjnego minifiga :)
Na to to już trzeba będzie poczekać rok ;) No chyba, że ktoś lubi tworzyć z warzyw..tacy fanatycy (jak my klockowi) przecież istnieją ;) Dzięki!